Gdzie zaciera się granica między sportem amatorskim a wyczynowym?
- Sebastian Bielski
- 1 maj 2017
- 2 minut(y) czytania

Bieganie trenuję już od jakiegoś czasu. Robię to - nie boję się użyć tego słowa - amatorsko, zdaję sobie ze swoich braków, słabości, tego, że w latach gimnazjum, czy liceum robiłem to sporadycznie, nigdy pod opieką trenera i pewnych rzeczy już po prostu nie przeskoczę. Dużo osób jednak nie ma takiego podejścia jak ja, dotyczy to nie tylko samego biegania, ale każdego rodzaju aktywności fizycznej. Najważniejszy jest wynik, często ambicja powoduje tak tragicznie zdarzenia, jak ta podczas ostatniego Orlen Warsaw Marathon, kiedy doszło do śmierci jednego uczestników. Wypada więc zadać sobie pytanie - gdzie zaciera się granica między treningiem amatorskim, a wyczynowym?
Jak ktoś ostatnio w trakcie jednej z dyskusji słusznie zauważył - obecnie panuje bardzo dziwny trend. 30, czy nawet 40-latkom wmawia się, że mogą rzucić wszystko (pracę, obowiązki rodzinne) i trenować po 7 razy dziennie, a nawet więcej pod okiem trenera, robiąc wyniki. Jak to można nazwać, pro czy semi-pro? Bardzo duża część trenujących przykłada zbyt wielką uwagę do kwestii samego wyniku i sprowadza aktywność fizyczną do postaci samych cyferek. Różne są motywacje - dla jednych to sposób na nadgonienie w pewien sposób lat spędzonych na kanapie w pozycji leżącej, dla innych chęć zaimponowania znajomym, poprzez zgarnięcie jak największej ilości lajków na fejsie, czy instagramie. Jasne, sam lubię od czasu, do czasu wstawić zdjęcie z udanego biegu i pochwalić się publicznie wysiłkiem jaki włożyłem w start, ale uważam, że nie powinna być to główna motywacja, dla której po prostu uprawiamy sport.
Takie zafiksowanie na wynik jest bardzo niebezpieczne. Sam tego doświadczyłem w zeszłym roku, kiedy zasłabłem pod koniec półmaratonu w Szczecinie. Trenowanie wyłącznie z nastawieniem na wynik powoduje, że gubimy gdzieś po drodze radość i przyjemność z uprawiania aktywności fizycznej. Wiadomo, że warto kierować się w sporcie ambicją, włożyć w przygotowania trochę wysiłku, ale należy też pamiętać, że większość z nas jest po prostu amatorami, a nie sportowcami wyczynowymi i ten fakt musimy zaakceptować, a nie chorobliwie dążyć do tego, żeby zbliżyć się do tych najlepszych.
Fajnie jest osiągać dobre wyniki, monitorować swoje postępy, wyznaczać sobie REALNE cele, układać plan treningowy samemu lub przy pomocy bardziej doświadczonych osób, trochę przy tym eksperymentując, wtedy satysfakcja ze zrealizowanego celu jest o wiele większa. Trzeba jednak pamiętać, że każdy z nas ma jakieś bariery, w pewnym momencie postępy mogą przychodzić wolniej. Swojego organizmu nie oszukamy, dlatego najważniejsze, żeby nie dać się zdominować panującemu obecnie niemal wszędzie myśleniu, że - jeśli nie robisz wyników, nie masz sylwetki niczym model - to po co w ogóle uprawiasz sport? Pamiętajmy, że to ma być dla nas przyjemność i tego się trzymajmy, nic na siłę!
Comments