Road to Warsaw...
- Sebastian Bielski
- 16 lut 2018
- 2 minut(y) czytania

Za mną blisko półtora miesiąca treningów do półmaratonu w Warszawie. Został w zasadzie miesiąc z hakiem, czasu więc niewiele. Czas więc najwyższy, aby podsumować przebieg dotychczasowych przygotowań.
Po kontuzji piszczela ciężko było wskoczyć z powrotem na treningowe obroty. Pierwszy tydzień stycznia minął pod znakiem spokojnego wprowadzenia w treningi. Kolejny był początkiem realizacji konkretnego planu treningowego.
Pierwsze 2 tygodnie stały pod znakiem nacisku na siłę biegową. Dlaczego? Mając w pamięci to co działo się w drugiej części dystansu sierpniowego półmaratonu w Szczecinie (skurcze, betonowe nogi) postanowiłem skupić się na brakach w tym elemencie. Jak to w praktyce wyglądało? Raz w tygodniu wykonywałem trening po leśnych pagórkach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, kolejnym ważnym elementem układanki były wykonywane na stromym wzniesiniu serie 150metrowych podbiegów, dodatkowo jedną jednostkę treningową poświęcałem na wykonywanie skipów i prostych marszów technicznych, aby choć w niewielkim stopniu poprawić technikę biegu. Tydzień zamykałem długim wybieganiem w okolicach 20 km. W międzyczasie zaliczyłem City Trail na trasie w Gdyni, gdzie udało się na całkiem znośnym samopoczuciu uzyskać rezultat 19:59 (dla porównania w zeszłym roku na tej samej trasie i w tym samym etapie przygotowań uzyskałem czas powyżej 21 minut). W kolejnych tygodniach skupiłem się na wprowadzeniu do planu sesji szybkościowych. Tutaj z pomocą przyszła mi książka, którą z czystego serca mogę polecić każdemu z biegaczy-amatorów.

Mowa tutaj o 'Maratonie metodą Hansonów'. Jest to lektura dotycząca stricte przygotowań maratońskich autorstwa bardzo znanych i cenionych w USA braci Hansonów, którzy w czasie swojej kariery trenerskiej, wychowali tak dobrych maratończyków jak, m.in. Luke Humphrey. W książce tej zawarte są plany przygotowujące do królewskiego dystansu, ale uważam, że modyfikując je w odpowiedni sposób można również odpowiednio przygotować się w oparciu o nie do półmaratonu. Oprócz teoretycznych podstaw dotyczących zagadnień fizjologicznych, które wyjaśnione są w sposób bardzo prosty i czytelny, nawet dla laika, znajdują się również wskazówki dotyczące każdego z rodzajów treningu (biegów lekkich, tempowych, interwałowych, czy długich wybiegań) i tego w jaki sposób rozmieścić wszystkie jednostki w planie treningowym. W książce można znaleźć bardzo przydatne karty temp szybkich odcinków, w zależności od tego w jaki wynik celujemy. W końcu więc interwały biegam w określonych ramach czasowych i wiem, jaki to ma cel. Myślę, że to bardzo ważny czynnik. Do tej pory w jakiś sposób różnicowałem poszczególne treningi, ale z reguły plan realizowałem spontanicznie w zależności od wolnego czasu i samopoczucia. Teraz w moim planie treningowym jest mniej improwizacji, a więcej matematyki i analizowania liczb. :) Mam nadzieję, że przełoży się to na wynik w Warszawie.
Na koniec jeszcze warto wspomnieć o tym, że lekkiej modyfikacji uległy moje plany startowe. Sezon otworzę, tak jak w ubiegłym roku Biegiem Urodzinowym już w najbliższą niedzielę. Prawdopodobnie nie zawitam jednak w tym roku do Kołobrzegu na Bieg Zaślubin, bo spontanicznie wspólnie z Justyną i Wojtkiem podjęliśmy decyzję o spróbowaniu swoich sił w półmaratońskiej sztafecie w ramach ONICO Gdynia Półmaraton. Do pokonania będę miał dystans 10 km na tydzień przed docelowym startem w Warszawie, więc doszedłem do wniosku, że kalendarz niestety nie jest z gumy i jednak warto odpuścić sobie jeden start, aby na trasę w stolicy ruszyć w dobrej dyspozycji. :) Tymczasem z niecierpliwością czekam na niedzielny start i mam nadzieję, że w kolejnym wpisie nie będę musiał wstydzić się swojego otwarcia nowego sezonu
Commenti