Bieg Mikołajkowy, czyli inauguracja przygotowań do nowego sezonu
- Sebastian Bielski
- 13 gru 2017
- 3 minut(y) czytania

3 grudnia to była data, którą już dawno zaklepałem sobie, aby wziąć udział w Biegu Mikołajkowym w Policach. Wiele osób polecało mi tę imprezę, z początku podchodziłem do tego sceptycznie, z racji moich kiepskich doświadczeń związanych z inną policką imprezą, czyli czerwcową piętnastką, w trakcie której pomyliłem trasę. Koniec końców jednak stanąłem w pierwszą niedzielę grudnia na starcie w Policach i zdecydowanie nie żałuję tej decyzji!
Co takiego ujęło mnie w polickiej imprezie, że będę ja polecał każdemu? Przede wszystkim atmosfera i cała sympatyczna otoczka jaka towarzyszyła temu wydarzeniu. W ramach startu organizowano klasyfikację na najciekawszy strój wśród startujących, na starcie stanęła cała wioska Smerfów, kilkunastu Mikołajów, a nawet Minionek, inwencja twórcza cześci startujących była naprawdę godna podziwu.
Ponadto - w hali, gdzie mieściło się biuro zawodów zorganizowano kiermasz ciast, z których dochód przeznaczono dla niepełnosprawnej dziewczynki z Gryfina. Udało się zebrać prawie 4000 zł, za co zdecydowanie należą się gratulacje organizatorowi, ale też wszystkim, którzy upiekli coś dobrego. :) Wracając jeszcze na chwilę do tematu biura zawodów, to funkcjonowało ono bardzo sprawnie, co prawda musiałem chwilę odczekać w kolejce, ale tak to jest, jak się odbiera pakiet na ostatnią chwilę.
No to teraz przejźdzmy do najważniejszego - truskawki na torcie, czyli samego biegu.
Po roztrenowaniu wciąż nie mogę wrócić na właściwe tory, staram się trenować na miarę możliwości, ale w listopadzie wypadły mi przymusowe przerwy - jedna spowodowana chorobą, a druga kontuzją pleców. Kilometraż w ubiegłym miesiącu też nie powalił na kolana, więc postanowiłem pobiec w miarę mocno, ale też, kontrolując tempo. Trasa biegu to były 2 leśne pętle, miało być płasko, przed biegiem zrobiłem krótki rekonesans części trasy ze znajomym biegaczem z Polic (jeszcze w Bydgoszczy wspólnymi siłami zrobiliśmy życiówki na dychę, na ten moment jednak skubaniec trochę mi odjechał). Tak jak się spodziewałem - było błotko, więc nowe Terra Kigery musiały przejść chrzest bojowy w takich właśnie warunkach. Na starcie ustawiłem się jakoś w 3 rzędzie, żeby nie przesadzić z tempem. Standardowe odliczanie - 3,2,1 i...
STARTUJEMY
Kawałek asfaltowego odcinka i wbiegamy w las, pilnowałem tempa, nie chciałem zejść poniżej 3:50/km i jakoś się udało - pierwszy kilometr wyszedł w 3:51. Spokojnie łykałem kolejnych biegaczy, tempo było dosyć komfortowe, buty w tych warunkach miały świetną przyczepność. Na półmetku zameldowałem się z czasem 19:31. No i wtedy zaczęły się małe problemy. Zaczęliśmy drugą pętlę i dmuchnęło mroźnym wiatrem - o ile na pierwszym kilometrze biegu w ogóle tego nie odczułem to w tamtym momencie dało mi to popalić w połączeniu z nierównym, przełajowym terenem. Trochę też ścisnęło mnie w żołądku, z racji, że na takich prędkościach póki co brakuje mi jednak luzu i komfortu. Nie szarpałem, ale mocno zwolniłem 6km był najwolniejszy - 4:18/km. Na kolejnym kilometrze dopadłem bardzo dobrego biegacza ze Szczecina, który również biegł bez większej napinki. Postanowiłem trzymać się razem z nim do samej mety. Lekki kryzys zniknął i na ostatnim kilometrze urwałem się koledze, kończąc bieg mocnym finiszem, co najciekawsze mimo krosowej trasy było na tyle szeroko, że nie było problemu z dublowaniem słabszych biegaczy. Duży plus. :) Oficjalny czas na mecie - 40:27 i 18. miejsce OPEN. Szału nie ma, bo to moja najsłabsza dycha od półtora roku, ale patrząc na obecny etap treningu i to, że póki co kiepsko było z regularnością to mimo wszystko nie jest najgorzej.

Podsumowując - Bieg Mikołajkowy w Policach to jedna z najfaniejszych imprez sportowo-charytatywnych w jakich brałem udział i te wszystkie optymistyczne opinie na jego temat nie były ani trochę przesadzone. Na pewno zjawię się też w przyszłym roku i mam nadzieję, że w o wiele lepszej formie powalczę o lepszą lokatę. Tyle na dzisiaj. :)
Comments