Wyzwanie bikini, 20 dni do Sylwestra. Dlaczego niektórzy dbają o siebie tylko kilka dni w roku?
- Justyna Bielska-Ułanowska
- 19 maj 2017
- 3 minut(y) czytania

Oczywiście wszyscy wiemy, że jest teraz moda na „bycie fit”. Każdy ćwiczy, zamawia dietę pudełkową, unika glutenu i często też robimy to, co wszyscy dookoła. I nieważne czy jest to dla nas dobre ważne, że robi tak koleżanka, brat, albo ciocia Jadzia. Skoro im to służy to mi też. Ale czy na pewno? Czy to jest główne założenie zdrowego trybu życia? Chyba nie. Nie możemy robić tego co wszyscy dookoła i przede wszystkim musimy być systematyczni i wytrwali. I na nic zdadzą się śmieszne programy w stylu: „wyrzeźbij ciało w dwa miesiące do wakacji”, albo „za 20 dni będziesz mieć 10 cm mniej w talii i kaloryfer na brzuchu”. Takie rzeczy niestety nie działają i sama wiem po sobie, że zbudowanie masy mięśniowej i wyrzeźbienie ciała to proces długotrwały i sportowe zrywy dwa razy w roku nie pomogą nam w osiągnięciu celu. Ale do rzeczy… Czego tak naprawdę unikać i w co nie wierzyć? „Bycie fit” cały rok, czy tylko czasami?
1. Sezonowe programy treningowe, które obiecują spektakularne efekty w kilka tygodni, a
nawet dni. Kiedyś mnie to bardzo dziwiło, ale dzisiaj to już jedynie śmieszy. No, bo dlaczego
w grudniu i od kwietnia do czerwca na siłowniach jest przeludnienie jak w Chinach? Bo każdy
chce mieć super zgrabną sylwetkę. Na sylwestra, albo przed wakacjami. A co w pozostałe
miesiące? Wtedy już nie trzeba dobrze wyglądać? A nawet nie chodzi tylko o wygląd, ale też
o zdrowie. Często tacy „fit sezonowcy” zaczynają latać na siłownię kilka tygodni przed
godziną 0 i najczęściej robią to codziennie, bo liczą na szybsze efekty. Tylko niestety efekty
nie przyjdą z dnia na dzień, a możemy nabawić się jedynie kontuzji lub przetrenowania. Jak
już pisałam najważniejsza jest regularność i przede wszystkim czas. Nasze ciało to nie
maszyna, którą może zaprogramować na tryb „robię rzeźbę” i czas „30 dni”. A tak poza tym
to dużo lepiej jest ćwiczyć cały rok i utrzymać formę, a nie katować się w kwietniu i maju po
to, żeby na pół roku mieć wszystko gdzieś i dopiero w grudniu obudzić się: „o nie! Jak ja się
zmieszczę w sukienkę na sylwestra?”. No i bum!!! Kolejny karnet na siłownię, ale tylko na
miesiąc, no może na dwa (bo mam takie fajne postanowienie: w nowym roku będę fit całe 12
miesięcy”), mija styczeń… Tak mi się dzisiaj nie chce, może jutro, albo za tydzień. Co!!! Już
kwiecień! W większości przypadków niestety tak jest, ale z przyjemnością obserwuję też, że
coraz więcej osób, które zaczynają zdrowy tryb życia zostają na dłużej. I to jest super. Oby
było nas jeszcze więcej! :)
2. Dziwne mody na śmieszne diety i sposoby odżywiania. Nie kupujesz diety pudełkowej? To
niedobrze. Tam Ci wszystko przygotują i pięknie wyliczą kalorie. Ale chyba nie chodzi tylko o
kalorie. Ja rozumiem ludzi, którzy naprawdę nie mają kompletnie czasu i korzystają z tego
typu rozwiązań, ale nie oszukujmy się, bo to kosztuje. I to niemało. Często takie same
potrawy możemy przygotować w domu dużo mniejszym kosztem. Jeżeli nie masz czasu
gotować danego dnia obiadu to przygotuj go dzień wcześniej. Jakoś nie wierzę, że ktoś nie
ma 45 minut w ciągu dnia, żeby zadbać o dietę. Pamiętajmy, że jeśli chcemy być „fit” to
zdrowe posiłki są podstawą. A które są zdrowsze od tych, które przygotowujemy sami w
domu ze znanych składników? I jeszcze jedna mega ważna rzecz. Nie ulegajmy modom typu
„gluten free”, „bez laktozy”, „sugar free” i inne tego typu tematy. Oczywiście ja rozumiem
ludzi, którzy mają jakieś alergie pokarmowe i niestety muszą eliminować pewne grupy
produktów. Ale naprawdę nie ma potrzeby wyrzucania ze swojej diety czegoś, co nie szkodzi
naszemu organizmowi (i nie jest przy tym niezdrowe). Jeśli będziemy układać jadłospis z
głową i umiarem to nic nam nie zaszkodzi. I pamiętajcie: nie podążajmy za modą. Jeśli coś
lubimy to nie odmawiajmy sobie tego tylko dlatego, że modne jest teraz niejedzenie tego
składnika. W odżywianiu nie chodzi o modę, ale o równowagę.
Co jeszcze mogę dodać? Chyba najważniejsze jest to, żeby nie dać się zwariować i być
systematycznym. Musimy pamiętać o tym, że rok ma 365 dni i każdego dnia możemy być „fit”.
Nawet lepiej jeśli wykorzystamy te 12 miesięcy, a nie 3, bo przyniesie to lepsze i bardziej
długotrwałe efekty. Nie podążajmy za modą i sezonowymi wariacjami. Ćwicząc regularnie cały
rok i zdrowo się odżywiając nie dopadnie nas panika w kwietniu, że wakacje za dwa miesiące i
trzeba wskoczyć w strój kąpielowy. Pamiętajcie, że bycie fit to nie moda i przykry obowiązek, tylko styl życia. :)
Comments