2. PKO Bydgoski Festiwal Biegowy, czyli zwieńczenie ostatnich miesięcy pracy
- Sebastian Bielski
- 15 maj 2017
- 2 minut(y) czytania

Po marcowym półmaratonie w Gdyni nie osiadłem na laurach, na początku nieco zluzowałem z ilością nabijanych kilometrów, a w kolejnych tygodniach stopniowo wplatałem w trening coraz szybsze jednostki treningowe. Krótko mówiąc - postawiłem na szybkość, a celem stała się nowa życiówka na 10 km. Problemem był wybór docelowego startu. Ostatecznie postawiłem na 10 km w ramach Bydgoskiego Festiwalu Biegowego, a dlaczego? O tym między innymi będzie dzisiejszy wpis.
Zanim zapisałem się na 10 km w Bydgoszczy, rozważałem start w 3 lokalizacjach. Wahałem się między biegiem O'Shee w Warszawie, Biegiem Europejskim w Gdyni i właśnie Bydgoskim Festiwalem Biegowym. Pierwsza odpadła Warszawa z racji tego, że impreza odbywała się pod koniec kwietnia, uznałem, że to zbyt wczesny termin na start. Bieg Europejski odpadł z kolei z dosyć prozaicznego powodu, miałem już dosyć startów w tak masowych imprezach (Bieg Urodzinowy - 4000 uczestników, ONICO Gdynia Półmaraton - ponad 6000) i szukałem nieco mniejszego pod względem frekwencji biegu. Metodą eliminacji postawiłem więc na start w Bydgoszczy. Poza tym zadecydowały inne atuty:
1) Szybka trasa - przyznaję się, że Bydgoszczy nie znam kompletnie, ale zarówno mapka, profil trasy, jak i zapewnienia organizatorów pokazują, że trasa w Bydgoszczy jest idealna na zrobienie życiówki. Płaska, bez większych podbiegów. W odróżnieniu od, np. Gdyni gdzie startujący musieli pokonać długi podbieg pod ulicę Świętojańską.
2) Obsada biegu - w Bydgoszczy próżno będzie szukać Kenijczyków, czy Ukraińców. Raz z powodu braku nagród finansowych (według regulaminu organizator zapewnia 'jedynie' nagrody rzeczowe). Drugim powodem jest natomiast to, iż 21 maja odbywa się w tym samym czasie Kwidzyński Bieg Papiernika, czyli bodaj najbardziej znany bieg na 10 km na Pomorzu (nie licząc oczywiście biegów w Trójmieście). W Bydgoszczy będę miał więc szansę powalczyć o przyzwoitą lokatę, choć akurat to będzie sprawą drugorzędną. :)
A jak wyglądały moje ostatnie 2 miesiące, jeśli chodzi o treningi?

Konkretną robotę treningową pod krótsze dystanse zacząłem od 27 marca, po ostatnim biegu City Trail. Tylko raz zszedłem z kilometrażem poniżej 50 km tygodniowo. Może z boku nie wygląda to imponująco, ale kosztem pustego nabijania kolejnych kilometrów postawiłem na jakość. Wykonałem przez ten czas kilka bardzo mocnych biegów progowych (w skrócie treningów wykonywanych w tempie, jakie jesteśmy w stanie utrzymać przez godzinę biegu) w różnych kombinacjach 3x2 km, 2x5km, itd. Dużo biegania w tempie 4 min./km, a często nawet szybciej. Udało się oswoić z takimi prędkościami, co jeszcze jakiś czas temu było dla mnie sporym problemem. Natomiast spokojne wybiegania nie przekraczały 14, w porywach 15 km.



W tak zwanym międzyczasie - 22 kwietnia, zaliczyłem start kontrolny w Wiślinie koło Pruszcza Gdańskiego.

Reasumując - w najbliższą niedzielę powalczę więc o złamanie bariery 37 min. Oznacza to, że będę musiał utrzymać średnie tempo w okolicach 3:40/km, a nawet szybciej. Czy plan się powiedzie? Wszystko okaże się 21 maja, mam nadzieję, że będzie ogień. :)
Comments