Czy bieganie według gotowego planu ma sens?
- Sebastian Bielski
- 19 kwi 2017
- 2 minut(y) czytania

Zdarza się, że znajomi pytają mnie o to, jak zacząć biegać. Często są to pytania w stylu - ile powinienem biegać kilometrów na początku, co ile dni, itd. Niestety ciężko na tego typu pytania odpowiedzieć. Podobnie ma się sprawa, kiedy pyta się mnie ktoś, komu zależy na konkretnych wynikach i życiówkach. W takich sytuacjach często z pomocą przychodzą gotowe plany treningowe, od których wręcz roi się w internecie. Ludzie często i chętnie z nich korzystają i o ile w przypadku początkujących mają one rację bytu, o tyle jeśli chodzi o zaprawionych w bojach biegaczy jest to rozwiązanie dalekie od ideału. Dlaczego? O tym właśnie będzie dzisiejszy wpis.
Zaczniemy jednak od tego, jakie są plusy gotowych planów z internetu. Jest to z pewnością różnorodność. Zwykle w takich planach mamy pełen wachlarz treningów - od spokojnych wybiegań, przez biegi w II zakresie, aż po interwały. Nie ma nudy. Większość planów jest podzielona również na cykle: budowanie bazy, praca nad wytrzymałością tempową, czy łapanie świeżości przed startem. To pozwala się z penwością łatwiej w nich odnaleźć.
No to teraz pora na minusy, oczywiście z mojej perspektywy. :)
Czas wolny - nie ma co się oszukiwać, większość z nas (czyli amatorów) nie narzeka na jego nadmiar. Codzienne obowiązki - praca, szkoła, druga połówka, czy dzieci. Gotowy plan tego nie uwzględnia. Często mamy też pracę stojącą (np. ja) i zdarza się, że po 10, 11 godzinach nie mamy zwyczajnie siły na zrobienie konkretnej jednostki treningowej, jaka widnieje w ten konkretny dzień w planie. Mamy ograniczone pole manewru. Racja w przypadku samodzielnie realizowanego planu treningowego, czy takiego przygotowanego przez trenera również może tak być, ale wtedy mamy nieco większe możliwości modyfikowania poszczególnych jednostek (np. skrócenie wybiegania, kosztem dołożenia paru kilometrów podczas kolejnego treningu, w oparciu o konsultację z trenerem, czy też własnym organizmem).
Indywidualne predyspozycje - różne są typy biegaczy. Jedni bez problemu realizują kolejne jednostki treningowe, a potem stają na starcie i robią swoje. Są również tacy, którzy męczą się okrutnie na szybszych treningach, wybiegania robią z grymasem niechęci na twarzy, a kiedy nadchodzi pora startu - adrenalina uderza do głowy, nogi mają jak rakiety i meldują się na mecie z dużo lepszym wynikiem, aniżeli wskazywały na to treningi. Tutaj więc sztywność planu jest kolejnym minusem, bo nie uwzględnia właśnie tego typu czynników. Narzuca jednakowe obciążenia wszystkim biegaczom celującym w dany wynik, a przecież jak już wspomniałem wyżej, na każdego działają nieco inne bodźce treningowe. Gotowy plan niestety tego nie uwzględnia. Często zbytnie sugerowanie się nim może poskutkować kontuzją, wynikającą ze zbyt dużych obciążeń. Wówczas o wymarzonym wyniku możemy zapomnieć.
Podsumowując - idealnego rozwiązania nie ma. Są z pewnością przypadki osób, które korzystając z gotowych planów osiągnęły wymarzony wynik, ale dużej części osób to się nie powiodło. Ja ze swojej strony mogę zaproponować wzorowanie się na internetowych planach, łączenie ich i odpowiednie modyfikowanie jednostek, tak aby nasz organizm zwyczajnie się nie zbuntował. Jesteśmy tylko ludźmi i często jest, tak, że wstając np. o godzinie 7 rano na trening, nie czujemy się na siłach, aby pobiec tak szybko, jak mamy to narzucone w planie, wtedy więc nieco zmieniajmy założenia treningowe. Kluczem jest wsłuchanie się w nasz organizm i sygnały jakie wysyła, kiedy jest zbyt przemęczony, albo wypoczęty. Wtedy progres będzie zauważalny, a bieganie będzie dla nas przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. :)
Comments