Chcę biegać… a w sumie to nie wiem
- Sebastian Bielski
- 3 lis 2016
- 3 minut(y) czytania

Poruszę dzisiaj wątek swoich początków biegania i postaram się przestrzec przed popełnianiem błędów, których ja nie zdołałem uniknąć, no i będzie kilka istotnych spraw, które powinien wiedzieć każdy, kto ma zamiar podnieść tyłek z fotela i troszkę się poruszać.
Nie oszukujmy się, początki zawsze są bardzo trudne. W moim przypadku pierwsze wyjścia z domu kończyły się na przebiegnięciu 3 kilometrów i wypluciu płuc. Zaczynałem szalonym tempem, na które mój organizm po dłuższym okresie stagnacji nie był przygotowany i kończyło się to dla mnie nie najlepiej, dlatego jeśli macie zamiar stawiać pierwsze biegowe kroki róbcie to rozsądnie i z umiarem. Na początek spokojny trucht, przeplatany marszem po płaskiej trasie, bo wszelkie górki i podbiegi zdecydowanie zniechęcają każdego początkującego, na bieganie po zróżnicowanym terenie jeszcze przyjdzie czas. Ktoś w tym momencie na pewno zacznie protestować – inni biegacze będą na mnie patrzeć z politowaniem i pukać się w czoło. Nie, nie będą, bo w 90% jest to bardzo życzliwa grupa ludzi. Sam mogę powiedzieć, że patrzę z szacunkiem na nieco ‘większych’ biegaczy, których zdarza mi się mijać i którzy z determinacją na twarzy pokonują kolejne kilometry, bo to tak jakbym założył sobie 20 kg worek na plecy i wyszedł na trening – będzie mi bardzo ciężko, ale jeśli mam motywację, to na pewno przetrwam, bo z biegiem czasu będzie mi coraz łatwiej.
No więc po pewnym czasie nasz organizm będzie potrzebował coraz mniej czasu na odpoczynek, aż w końcu będziemy w stanie biegać spokojnym tempem bez żadnych przerw coraz więcej czasu, ale trzeba też pamiętać, że nie każde kolejne wyjście pobiegać będzie oznaczało nowe życiówki na endomondo. Rozsądek to słowo klucz, czasem zdarza się słabszy dzień, zwolnij, kolejnym razem może to zaprocentować i będziesz w stanie biec swoim normalnym tempem.
Po pewnym czasie ambicja na pewno da o sobie znać i zacznie się wyznaczanie sobie nowych celów. Tutaj też trzeba zachować umiar i stosować zasadę stopniowości. Najlepiej zacząć od krótszych dystansów – np. 5 km i po osiągnięciu zakładanego czasu na tym dystansie, założyć sobie nowy cel w postaci określonego czasu na 10 km, itd. Na bieganie dłuższych dystansów, jak półmaraton czy maraton przyjdzie jeszcze czas. Uważam, że najlepiej najpierw popracować nad wykręceniem fajnego czasu na dystansach takich, jak 5 km, czy dyszka i dopiero porywać się na dystanse znacznie dłuższe, wówczas na pewno miło się zaskoczycie na mecie. :) Nie ma co się porównywać również z innymi, bo to tylko zniechęca każdego kto zaczyna biegać. Wystarczy ‘wyczyścić’ głowę, włączyć sobie ulubioną muzykę w słuchawkach i pomyśleć, że robi się coś dobrego dla swojego zdrowia.
Trzeba też pamiętać o tym, aby wyznaczone cele nie były oderwane od rzeczywistości i w naszym zasięgu. Jako niechlubny przykład mogę podać własną osobę. W te wakacje solidnie pracowałem w ramach przygotowań do szczecińskiego półmaratonu. Celem było złamanie 1:30, jednak kiedy stanąłem na starcie – 28 sierpnia w ponad 30 stopniowym upale, wciąż naiwnie uważałem, że cel jest spokojnie w moim zasięgu. Trasa szczecińskiego półmaratonu nie należy do najszybszych, do tego wspomniana wyżej wysoka temperatura i moja upartość omal nie doprowadziły do tragedii. Na 20 km mój organizm odmówił posłuszeństwa i zasłabłem, dochodząc potem do siebie przez blisko godzinę. Więc warto, aby znać również tę ciemną stronę biegania. Tak jak wspomniałem wcześniej – rozsądek, rozsądek i jeszcze raz rozsądek, no i przede wszystkim słuchanie swojego organizmu.
Poza tym jak ktoś kiedyś napisał – 1 km w 8 minut, to wciąż tak samo daleko jak 1 km pokonany w 4 minuty, a najważniejsze jest, nie to, żeby pochwalić się na endomondo, runkeeperze, czy stravie, ale to, że udało nam się wstać z fotela i zrobić coś pożytecznego, coś co na pewno wpłynie na nas pozytywnie.
Za podsumowanie niech posłuży ten cytat kogoś mądrego: „Bieganie dało mi odwagę by zaczynać, determinację aby wciąż próbować i duszę dziecka, aby mieć z tego wszystkiego zabawę po drodze. Biegaj często i biegaj daleko, ale nigdy nie „zabiegaj” swojej radości z uprawiania tego sportu”. Na pewno nie jest to sport, który polubi każdy, ale myślę, że spróbować warto. :)
W najbliższym czasie pojawi się co nieco o obuwiu do biegania, a w weekend, pierwsze posty autorstwa mojej siostry.
Comments