Być maratończykiem, to brzmi tak dumnie
- Sebastian Bielski
- 8 sty 2017
- 2 minut(y) czytania

Maraton. Dla wielu magiczna nazwa, królewski dystans. Pokonanie 42 km i 195 m biegiem wymaga nie lada determinacji. Kiedyś był to dystans, który pokonywali tylko czołowi biegacze w kraju i na świecie, jedynie wąska elita, obecnie na starcie maratonów staje po kilka tysięcy ludzi, większość z nich to amatorzy, a samo ich przygotowanie do tego morderczego wysiłku bardzo często pozostawia wiele do życzenia i dzisiaj trochę właśnie o tym zjawisku - pokonywania maratonu na siłę i bez względu na wszystko.
Przyznam się szczerze, że sam rozważałem spróbowanie swoich sił na królewskim dystansie jeszcze w tym roku, jednak po dłuższych przemyśleniach i przeanalizowaniu w głowie wszystkich plusów i minusów, stwierdziłem, że jeszcze nie czas na to. Postanowiłem skupić się przede wszystkim na złamaniu bariery 1:25 w półmaratonie i wystartowaniu w Wings for Life, podczas którego będę miał okazję pokonać dłuższy dystans i sprawdzić jak zareaguje na to mój organizm.
Wielu, szczególnie początkujących biegaczy przyciąga wspomniana już magia nazwy maratonu. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy nasze życie zdominowały social media. Nie ukrywajmy, że spora grupa biegających (ja również :) ) lubi wstawić zdjęcie z biegu na fejsa, czy instagrama, aby pochwalić się przed znajomymi. Podobnie jest więc w przypadku ukończenia maratonu. Obserwując zmagania zawodników podczas zeszłorocznego maratonu w Szczecinie widziałem ludzi przechodzących do marszu już na 15 km, ci sami ludzie docierali takim marszobiegiem do mety, a następnie dumnie prezentowali medal na facebooku. Pytanie tylko ile takie 'pokonanie' maratonu ma wspólnego z bieganiem? Niewiele, ale jednak owi biegacze z dumą tytułują się maratończykami.
Nie bez powodu wielu trenerów, czy ludzi związanych z bieganiem zawodowo radzi zarówno wyczynowcom, jak i amatorom rozpoczynanie przygotowań stricte maratońskich najwcześniej po 3 latach biegania. Sam maraton nie jest wyzwaniem pod względem wydolnościowym, ważniejsza jest w tym przypadku wytrzymałość mięśni, a tej nie zbuduje się w ciągu paru miesięcy, lecz w ciągu kilku lat systematycznej pracy - nie tylko samym bieganiem, ale też różnymi ćwiczeniami wzmacniającymi. Trzeba więc zdusić w sobie ambicję i niecierpliwość, zachować chłodną głowę i zacząć przygotowania dopiero gdy będziemy wystarczająco pewni, że pokonamy maraton BIEGIEM, a nie marszem. Takie jest moje zdanie z perspektywy osoby, która swój debiutancki maraton ma jeszcze wciąż przed sobą. :)
Kolejną sprawą jest to, że wielu amatorów zapisuje się na maraton, nie bardzo mając świadomość z jakim wysiłkiem się to wiąże. Podchodzi do tego na zasadzie - co tam, jakoś to będzie. Jeśli nie mamy wystarczająco silnych mięśni, biegamy ledwie od paru miesięcy, to taka bezmyślna próba pokonania maratonu może spowodować u nas wyłącznie długotrwałe problemy ze zdrowiem. Bieganie przynosi przecież bardzo wiele korzyści dla naszego organizmu, ale tylko wtedy gdy robimy to z głową. Jeśli rzucamy się od razu na tak głęboką wodę, jak maraton, to po drodze gubimy gdzieś właśnie jeden z sensów uprawiania tego sportu, czyli wspomniane korzystanie z tego co daje bieganie naszemu zdrowiu.
Sam mam wśród znajomych parę osób, które ukończyły maraton, ale zrobiły to po paru latach od rozpoczęcia przygody z bieganiem i uważam, że to jest bardzo rozsądne podejście. Osobiście, tak jak wspomniałem startu w maratonie nie planuję, zamierzam skupić się na realizacji tegorocznych celów, na zmierzenie się z królewskim dystansem przyjdzie jeszcze czas. A kiedy? Jeszcze zobaczymy. :)
Comments