top of page
Szukaj

Gdynia półmaraton, czyli wymarzone otwarcie sezonu!

  • Zdjęcie autora: Sebastian Bielski
    Sebastian Bielski
  • 22 mar 2017
  • 4 minut(y) czytania

To był pierwszy ważny start w tym roku. Start, któremu podporządkowałem całość zimowych przygotowań. Cel był wręcz szalony - zbliżyć się do granicy 1:25, co oznaczałoby tempo w okolicach 4:00 na km. Biorąc pod uwagę, że w październiku podczas gdańskiego półmaratonu 21 km z hakiem pokonałem w czasie 1:28:52 można było pomyśleć, że porywam się z motyką na Księżyc. No bo jak to? Poprawić się w niecałe pół roku o ponad 4 minuty - to już olbrzymi przeskok. Jak to wyszło w ostateczności? O tym właśnie będzie dzisiejszy wpis.

Od początku grudnia do dnia startu, czyli 19 marca nabiegałem ponad 800 km. Tygodniowo nie schodziłem poniżej 51 km (maksymalnie udało się zrobić 70), ktoś może powiedzieć, że tyle niektórzy przebiegają w 1 weekend, ale dla mnie to optymalna ilość. Nie byłem zbyt mocno 'zajechany', ani też 'niedobiegany'. Z pełną świadomością mogę powiedzieć, że zimę przepracowałem bardzo solidnie, wykorzystałem maksymalnie swój czas wolny i wszystko podporządkowałem startowi w gdyńskiej połówce. Ale jak to w życiu bywa...

OSTATNI TYDZIEŃ PRZED STARTEM

11 marca zaliczyłem ostatnie przetarcie przed czekającym mnie półmaratonem. Wziąłem udział w Chwaszczyńskiej 10 - trudną przełajową trasę, która ostatecznie miała 9,5 km, zamiast 10 pokonałem w niecałe 36 min., ze sporym zapasem sił na finiszu. To napawało mnie optymizmem. Na następny dzień obudziłem się jednak kompletnie osłabiony, a kolejne 10 godzin spędzone w pracy na pewno nie poprawiło samopoczucia. :) Przez kolejne dni sytuacja się nie poprawiała, przeziębienie męczyło mnie w zasadzie aż do soboty. Ostatni szybszy wtorkowy trening kończyłem w docelowym tempie półmaratońskim ledwie łapiąc oddech... W sobotę, czyli dzień przed startem odbierałem pakiet bez większych nadziei na powodzenie mojego ambitnego planu...

DZIEŃ STARTU

Poszedłem spać wcześnie i gdy zadzwonił budzik wstałem bez żadnego problemu. Samopoczucie było o niebo lepsze niż w ciągu kilku poprzednich dni. Pojawiła się iskierka nadziei. Dotarłem na start, szybki rozruch, nerwowe dopchanie się do swojej strefy startowej (jak zwykle na ostatnią chwilę!). Było zimno i wietrznie, więc wciąż nie robiłem sobie wielkich nadziei, ale adrenalina zrobiła swoje. :) Strzał startera...

RUSZAMY

Bez kalkulacji ruszyłem mocno - 1 km lekko poniżej 4 min., czułem się bardzo dobrze. Podczepiłem się pod znanego mi z innych biegów w Trójmieście biegacza i wspólnie pokonaliśmy kolejne 3 km. Rywal jednak zaczął się powoli oddalać, postanowiłem nie gonić go za wszelką cenę i delikatnie zwolnić, trzymając cały czas tempo w okolicach 4 min./km. Międzyczas na 5 km - 19:40, co oznaczało tylko jedno - jest dobrze! Po nawrotce w okolicach Centrum Naukowego Experyment dobiegłem do trzymającego dobre, równe tempo zawodnika, który na moje oko miał koło 60 lat i dużo się nie pomyliłem, gdy sprawdzałem po biegu wyniki, okazało się, że ów gość ze Szwecji zwyciężył w kategorii M60, robiąc czas nieco powyżej 1:26. Respekt! Trzymaliśmy się tak we dwójkę, cały czas współpracując, jednak w okolicach 10 km mój rywal osłabł, a ja nie oglądając się za siebie ruszyłem dalej sam. Międzyczas na 10 km - 39:19, a samopoczucie wciąż nie najgorsze. Wiedziałem jednak, że nie ma co się podniecać, bo to jeszcze nawet nie była połowa dystansu, a najbardziej wymagająca część trasy miała dopiero nadejść. Na ul. Janka Wiśniewskiego czekały nas 2 podbiegi pod wiadukty, nieco zwolniłem, swoją drogą była to najwolniej pokonana przeze mnie część całego dystansu. Dobiegła do mnie grupka jakiś 6, 7 biegaczy i zrobiło się trochę ciasno. Po pokonaniu drugiego wiaduktu, czekał nas zbieg, postanowiłem się oderwać od owej grupki, bo wiedziałem, że biegnięcie w takim ścisku może jedynie zabrać mi cenne sekundy. Kolejne kilometry mijały, coraz mocniej dokuczał mi ból mięśni czworogłowych (za mało siły biegowej!) i wtedy nadszedł...

OSTATNIE KILOMETRY

Blisko 1,5 km podbieg pod główną ulicę Gdyni - Świętojańską. Ostateczna weryfikacja. Pokonywaliśmy go już na samym początku trasy, jednak wtedy nie była to taka męczarnia, jak teraz - mając w nogach blisko 17 km. Zacisnąłem zęby i ruszyłem, pomagał fantastyczny doping zorganizowany przed kilka szkół, dla tych dzieciaków każdy, niezależnie od tego czy ukończył półmaraton w 1:10, czy 2 był bohaterem, było widać autentyczny podziw w ich oczach - bardzo budujące. Kiedy półżywy kończyłem nierówną walkę z podbiegiem, zdążyłem jeszcze szybko zbić piątkę z jednym z małych kibiców, myślałem, że najgorsze już za mną. Bardzo się myliłem. Skręciłem w lewo i poczułem mocny wiatr. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem zbiegiem w stronę Bulwaru. Zamknąłem na chwilę oczy i starałem się zapomnieć chociaż na chwilę o bólu, bo wiedziałem, że czekają mnie moje najdłuższe 2 km w życiu.

FINISZ

Z ostatnich kilkuset metrów nie pamiętam już za wiele, oprócz tego, że co chwila zerkałem z nadzieją na zegarek. Kiedy ujrzałem jednak zakręt w stronę mety, wydusiłem z siebie jeszcze siły na finisz i ostateczny zryw. Ja już wiedziałem, że ze sporym zapasem złamię magiczną barierę, ale bardzo chciałem przypieczętować tę piękną chwilę mocnym finiszem. Wpadłem na metę, czas na zegarku - 1:24:16. Mogłem się tylko złapać za głowę. :) Przyjąłem pozycję żółwia i tak spędziłem kolejne 2, 3 minuty. Bolało mnie absolutnie wszystko, ale wiedziałem, że dałem z siebie nie 100, a 150%. Mogłem z dumą odebrać medal, który znaczył dla mnie bardzo wiele, bo był wyznacznikiem ogromu pracy jaki wykonałem w ciągu ostatnich 4 miesięcy. Gdybym miał cofnąć czas i po raz kolejny wstać o 7 rano w niedzielę, żeby pokonać trasę półmaratonu, to zrobiłbym to bez zawahania, bo takie chwile smakują wyjątkowo, podobnie jak zimne piwko, które mogłem bez żadnych wyrzutow sumienia skonsumować tego samego dnia wieczorem. :)

No i widzicie? Wątpliwości zawsze będą w naszych głowach, koniec końców jednak udało się, życiówka poprawiona o 4,5 minuty. A o tym w jaki sposób przygotowywałem się do tego startu - już w kolejnym wpisie. :)

 
 
 

Comments


Featured Posts
Sprawdź ponownie wkrótce
Po opublikowaniu postów zobaczysz je tutaj.
Recent Posts
Search By Tags
Follow Us
  • Facebook Classic
  • Twitter Classic
  • Google Classic

SPORT - DIETA - ZDROWE ODŻYWIANIE - TRENING - SPRZĘT 

bottom of page